Pradziadek Pradziadek
136
BLOG

Samorząd w mojej fabryce (cz. XVIII/2, REFERENDUM)

Pradziadek Pradziadek Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 

               W dniu 18 listopada 1988 r. dyrektor przedsiębiorstwa wstrzymał wykonanie uchwały rady pracowniczej przedsiębiorstwa dotyczącej przeprowadzenia referendum w sprawie pluralizmu związkowego. W tej sytuacji, chcąc potykać się z dyrektorem o prawo do przeprowadzenia referendum, musieliśmy przed upływem tygodnia zwołać sesję i wnieść sprzeciw przeciwko jego decyzji wstrzymującej wykonanie uchwały rady. I tak się stało. 23 listopada 1988 r. zwołano sesję i zaproszono na nią dziennikarzy z „Życia Gospodarczego”, „Polityki” i „Tygodnika Robotniczego”. Podczas sesji odczytane zostały wszystkie dokumenty dotyczące referendum, będące w posiadaniu rady pracowniczej przedsiębiorstwa, w tym kolejne protesty związków zawodowych działających w przedsiębiorstwie, krytyczne stanowisko Zakładowej Organizacji Partyjnej Warszawskich Zakładów, Rady Pracowniczej zakładu w Koszalinie oraz opinie prawne radcy prawnego przedsiębiorstwa i doradcy prawnego NSZZ pracowników Warszawskich Zakładów. Przypomniano również wydarzenia zaistniałe od podjęcia uchwały w sprawie referendum do decyzji dyrektora o jej wstrzymaniu.

               Podczas dyskusji przed wniesieniem sprzeciwu ekspert prawny rady polemizował ze stanowiskiem dyrektora, wskazując, że referendum ma wyłącznie opiniodawczy charakter i jego przeprowadzenie jest w ewidentny sposób zgodne z prawem. Również członkowie rady wskazywali na słabość argumentacji dyrektora. Zarzuty, że referendum wykracza poza problematykę związaną z przedsiębiorstwem i dotyczy ponadzakładowych struktur związkowych, nie znajdują potwierdzenia w treści wstrzymanej uchwały. Również drugi zarzut, że przed podjęciem tej uchwały rada pracownicza powinna zasięgnąć opinii obecnie działających związków zawodowych jest całkowicie nietrafny, jako że o przyszłym kształcie ruchu związkowego, a więc ewentualnym pluralizmie związkowym, ma zdecydować Rada Państwa, a nie działające w naszym przedsiębiorstwie związki zawodowe. Zdaniem jednego z członków rady niezwykle ostre, wręcz histeryczne protesty związków zawodowych przeciwko przeprowadzeniu referendum, wynikały ze strachu przed ujawnieniem prawdziwej opinii o nich przez załogę przedsiębiorstwa. Jakby potwierdzeniem tej sugestii było wystąpienie przewodniczącego Zarządu NSZZ Pracowników Warszawskich Zakładów pana Lesława, który stwierdził, że reprezentuje około 800 członków związku, podkreślając jednak, że w ostatnim okresie liczba członków zwiększyła się o kilkanaście osób. Zaproponował on, by rada pracownicza przedsiębiorstwa wystąpiła do Rady Państwa o wprowadzenie pluralizmu związkowego bez przeprowadzania referendum. Trudno było nie uznać tego postulatu jako potwierdzenie faktu, że neozwiązki boją się przeprowadzenia referendum jak diabeł święconej wody.

W dyskusji zabrał również głos I sekretarz KZ PZPR, który na pytanie w jaki sposób organizacja partyjna może odgrywać służebną rolę wobec załogi, przeciwstawiając się jednocześnie ujawnieniu prawdziwego jej stanowiska w tak istotnej sprawie jak pluralizm związkowy, stwierdził, że służebna rola partii polega na dążeniu do zachowania jednego związku. Jego zdaniem referendum ma na celu zmianę sytuacji politycznej w kraju i popierane jest przez nieliczne znane mu osoby, które z zewnątrz zakładu wniosły pomysł jego przeprowadzenia. Niestety, mimo mojej prośby o ujawnienie nazwisk tych osób, nie chciał tego uczynić. Na pytanie czy Centrum Badania Opinii Społecznej, które 3 listopada ogłosiło w „Rzeczpospolitej” i „Życiu Warszawy” wyniki sondażu dotyczącego pluralizmu związkowego i relegalizacji „Solidarności”, również dąży do zmiany sytuacji politycznej w kraju I sekretarz KZ PZPR nie udzielił żadnej odpowiedzi.

               Spośród zabierających głos członków rady pracowniczej przedsiębiorstwa tylko przedstawicielka filii w Łęcznej, będąca członkiem neozwiązków, poddała w wątpliwość sens przeprowadzania referendum. Uważała ona, że są ważniejsze sprawy do załatwienia, takie jak wynagrodzenia w jej zakładzie. Obarczała nawet prezydium rady odpowiedzialnością za brak inicjatywy w tej sprawie. Replikując, stwierdziłem, że gdyby inicjatywa podjęcia takiego tematu wyszła ze strony najlepiej zorientowanej przedstawicielki filii w Łęcznej, na pewno byłby on omawiany i rozpatrywany. Każde przygotowane zagadnienie mogło być bowiem przedmiotem obrad sesji rady pracowniczej przedsiębiorstwa.

               W dyskusji wziął także udział zaproszony na sesję przewodniczący rady pracowniczej zakładu w Koszalinie, która próbowała podważyć prawo rady pracowniczej przedsiębiorstwa do przeprowadzenia referendum w całym przedsiębiorstwie. Niespodziewanie dał on do zrozumienia, że jest nie tylko przeciw referendum, ale nawet trochę za. Przewidywał możliwość zmiany stanowiska swojej rady i poparcia w całej rozciągłości idei przeprowadzenia referendum w związku z wieloma głosami pracowników, które do niego docierały.

               Przed przystąpieniem do głosowania nad projektem uchwały wyrażającej sprzeciw przeciwko decyzji dyrektora o wstrzymaniu uchwały w sprawie referendum, głos zabrał dyrektor przedsiębiorstwa. Nie bronił on swoich argumentów prawnych, stwierdził natomiast, że uchwała ta wytworzyła bardzo złą opinię o naszym przedsiębiorstwie, szczególnie we władzach wojewódzkich Koszalina, Białegostoku, Olsztyna, Lublina i Torunia, co niewątpliwie przyczyni się do rozpadu przedsiębiorstwa. Na pytanie, czy zrezygnowanie ze sprzeciwu, a więc walki o przeprowadzenie referendum, spowoduje rezygnację z prób podziału naszego przedsiębiorstwa dyrektor przyznał, że usiłowania te nie zanikną. Korzystając z okazji dodałem, że już półtora miesiąca przed ogłoszeniem referendum b. minister przemysłu Jerzy Bilip wystąpił do b. prezesa Rady Ministrów Zbigniewa Messnera o podział przedsiębiorstwa poprzez wydzielenie zakładu w Koszalinie z jego struktury. Inny zarzut, że decyzja rady o przeprowadzeniu referendum jest niedemokratyczna, bo wystąpiła z taką inicjatywą tylko niewielka część załogi, wywołał protesty członków rady. Jeden z nich zgłosił nawet propozycję, żeby przeprowadzić referendum w sprawie referendum na temat pluralizmu związkowego, by upewnić się, czy pracownicy przedsiębiorstwa rzeczywiście chcą wziąć w nim udział.

                Projekt uchwały, wyrażającej sprzeciw przeciwko decyzji dyrektora o wstrzymaniu uchwały rady w sprawie referendum, poparło dziewięciu spośród dwunastu obecnych członków rady, dwóch było przeciw, jeden zaś wstrzymał się od głosu. W podjętej uchwale rada zwróciła uwagę, że na podstawie ustawy o samorządzie załogi „załoga przedsiębiorstwa państwowego ma prawo wypowiadać się w formie referendum w istotnych sprawach przedsiębiorstwa” oraz że „do kompetencji rady należy stanowienie o przeprowadzeniu w przedsiębiorstwie referendum, co oznacza, że Rada jest jedynym organem uprawnionym do oceny, jakie sprawy są istotne dla przedsiębiorstwa”. Zdaniem Rady, „model ruchu związkowego w jest sprawą istotną dla przedsiębiorstwa, skoro zważy się, że zadaniem przedsiębiorstwa jest m.in. zaspokojenie potrzeb społecznych”. Rada stwierdziła też, że „w sytuacji licznie wyrażanego żądania przeprowadzenia referendum na temat modelu związków zawodowych, nie mogła uchylić się od podjęcia uchwały o przeprowadzeniu takiego referendum”.

               Już nazajutrz po wniesieniu sprzeciwu przez radę pracowniczą dyrektor podtrzymał swoją decyzję o wstrzymaniu uchwały w sprawie referendum i stało się jasne, że spór będzie musiała rozstrzygnąć przynajmniej Komisja Rozjemcza. Posiedzenie Komisji Rozjemczej w sprawie referendum dotyczącego pluralizmu związkowego odbyło się dokładnie w siódmą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, tj. 13 grudnia 1988 r. Komisja Rozjemcza, obradując pod kierunkiem mgr Danuty Adamskiej z Okręgowej Izby Radców Prawnych jako arbitra, postanowiła uchylić decyzję dyrektora wstrzymującą wykonanie uchwały rady o przeprowadzeniu referendum. W uzasadnieniu orzeczenia, powołując się na konkretne przepisy, Komisja ustosunkowała się do zarzutów dyrektora, neozwiązków i rady pracowniczej zakładu w Koszalinie, uznając m.in., że:

-        „jedyną podstawą wstrzymania uchwały może być zarzut nielegalności”,

-        „podstawą wstrzymania uchwały nie może być kwestionowanie jej celowości społecznej czy ekonomicznej”,

-        „jedynym organem uprawnionym do decydowania o przeprowadzeniu referendum zarówno wśród załogi przedsiębiorstwa, jak też załogi zakładów, w których powołano rady pracownicze zakładu, jest rada pracownicza przedsiębiorstwa”,

-        „rada pracownicza, określając problematykę referendum, nie jest ograniczona zakresem własnych kompetencji stanowiących”,

-        „żaden przepis prawa nie ogranicza uprawnień załogi do wyrażania swoich poglądów na istniejący system organizacji związkowych”,

-        „rada pracownicza nie była obowiązana do konsultowania zamierzonej uchwały ze związkami zawodowymi”.

               Pierwszą rundę w sporze o przeprowadzenie referendum wygrała więc rada pracownicza przedsiębiorstwa. Dyrektor nie działał jednak w politycznej próżni i zmuszony był skierować sprawę do sądu. Brakowało tylko kilku miesięcy do rozmów przy Okrągłym Stole i było oczywiste, że ten spór będą rozstrzygać politycy, a nie sąd. Sąd Rejonowy rozstrzygał spór 5 czerwca 1989 r. , a więc już po rozmowach przy Okrągłym Stole i po powtórnej rejestracji NSZZ „Solidarność”, kiedy referendum było już zbędne. Było to podczas trzeciej kadencji rady pracowniczej naszego przedsiębiorstwa. Warunkiem wstrzymania wykonania uchwały było wykazanie jej niezgodności z prawem. Oficjalnym pretekstem dyrektora wstrzymania wykonania uchwały o referendum było jego przekonanie, że rady pracownicze mogą przeprowadzić referendum jedynie w sprawach gospodarczych. Podczas rozprawy dyrektor zmienił zdanie i zapewnił, że nie będzie przeciwstawiał się przeprowadzeniu referendum. W związku z tym Sąd sprawę umorzył. Zaznaczył jednak, że utworzenie związków zawodowych jest „zagadnieniem o istotnym dla przedsiębiorstwa znaczeniu” oraz że „nie można ograniczyć tematyki referendum do zagadnień tylko czysto gospodarczych”. Zdaniem Sądu Rejonowego „może ono dotyczyć wszystkich aspektów działalności przedsiębiorstwa”. Nie mam wątpliwości, że gdyby sąd rozstrzygał ten spór, zanim uczynili to politycy przy Okrągłym Stole, wyrok byłby zupełnie inny. Trzeba więc było upadku komuny, aby rady pracownicze mogły skorzystać z prawa do przeprowadzenia referendum zgodnie z literalnym brzmieniem ustawy o samorządzie załogi. A jeszcze pół roku wcześniej, gdy rada pracownicza próbowała przeprowadzić referendum, sprawa ta wyzwalała niezwykle silne emocje. Niektórzy powinni się ich nawet wstydzić, jeżeli wiedzą, co to wstyd.

 

 

 

 

Pradziadek
O mnie Pradziadek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości