Pradziadek Pradziadek
157
BLOG

Samorząd w mojej fabryce (cz.XVI, OPŁATA SANATORYJNA)

Pradziadek Pradziadek Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

         W marcu 1987 r. rada pracownicza przedsiębiorstwa zabrała głos w sprawie dodatkowej opłaty w wysokości 1500 zł za skierowania sanatoryjne pobieranej tylko od osób nie będących członkami neozwiązków. Był to wyjątkowo perfidny sposób werbowania nowych członków  przez reżimowe związki. Perfidny i bezprawny. Perfidny, bo uderzał w ludzi, którzy z racji kłopotów ze zdrowiem, wymagali udzielenia pomocy. Tymczasem zamiast udzielić pomocy podsuwano im do podpisu cyrograf w postaci deklaracji o przystąpieniu do organizacji o wielce wątpliwej konduicie za cenę zwolnienia z tej opłaty, która dla wielu z nich była istotnym obciążeniem. Bezprawna, bo sprzeczna aż z dwoma artykułami ustawy o związkach zawodowych. Artykuł 4 tej ustawy zapewniał, że „nikt nie może ponosić ujemnych następstw z powodu przynależności do związku, pełnienia w nim funkcji z wyboru lub pozostawania poza związkiem”. Z artykułu 6 tej samej ustawy, znowelizowanego przed rokiem, wynikało ponadto, że w zakresie warunków socjalno – bytowych „związki zawodowe reprezentują i bronią praw i interesów pracowników”, a nie tylko członków związku. Trudno natomiast było nie uznać przymuszania pracowników nie zrzeszonych w związkach zawodowych do uiszczania dodatkowej opłaty sanatoryjnej za przejaw dyskryminacji socjalnej. Z dokumentów posiadanych przez radę pracowniczą wynikało, że opłaty takie mogły być pobierane za pośrednictwem działów socjalnych lub zarządów związków zawodowych funkcjonujących w zakładach pracy.

        W podjętej uchwale rada zwróciła się do dyrektora o spowodowanie zaprzestania pobierania takich opłat przez administracje zakładów wchodzących w skład przedsiębiorstwa, jeżeli takie opłaty są przez nie pobierane. Zwróciła się też do działających w przedsiębiorstwie związków zawodowych i pobierających takie opłaty lub wiedzących o pobieraniu takich opłat w ich zakładzie o podjęcie skutecznych działań, by tego rodzaju opłata nie była pobierana oraz by bezpodstawnie pobrane dotychczas opłaty zostały zwrócone. Rada pracownicza przedsiębiorstwa podjęła tę uchwałę z inspiracji rady pracowniczej warszawskiego Zakładu Doświadczalnego, która zwróciła się do Zarządu NSZZ Pracowników Warszawskich Zakładów o zaprzestanie pobierania takich opłat.

        Odpowiedź na uchwałę rady nadeszła tylko od Zarządu NSZZ z zakładu w Koszalinie (zarząd warszawskich neozwiązków wolał schować ogon pod siebie). Była ona przejawem sofistyki na miernym poziomie. Widoczne w niej było bowiem świadome użycie fałszywych przesłanek w celu wykazania za pomocą fałszywych argumentów równie fałszywej tezy, że ustawa o związkach zawodowych nie została naruszona. Jak utrzymywał Zarząd koszalińskich związków, „nie jest prawdą, że opłaty te pobierane są wyłącznie od osób nie będących członkami organizacji związkowych, gdyż wg zapewnień Federacji (Federacji Metalowców zajmującej się rozdzielnictwem skierowań – dopisek mój) identyczny koszt pokrywany jest dla członków związku
z funduszu Federacji, który tworzony jest z comiesięcznych składek członkowskich, a tym samym nie narusza się art. 4 ustawy o związkach zawodowych”. Przewodniczący zarządu koszalińskich neozwiązków poinformował nas również, że Międzywojewódzkie Przedstawicielstwa Federacji „rozdzielają również skierowania dla pracowników zakładów nie zrzeszonych w Federacji „Metalowcy”, ale związanych terytorialnie i w tych przypadkach pełne opłaty wnoszą te Federacje”. Trudno było o bardziej autorytatywne potwierdzenie faktu łamania prawa przez Federację Metalowców, mimo że usiłował on dowieść czegoś wręcz przeciwnego. Najbardziej zabawne w jego wypowiedzi było nazwanie „niepokojącym sygnałem” informacji, że w większości zakładów przedsiębiorstwa „opłaty nie są wnoszone”. Niepokoiło go więc przestrzeganie prawa!

        Sprzeciw przeciwko łamaniu prawa w tym względzie był tak powszechny, że zajęła się tym nawet „Trybuna Ludu” i to w dodatku – co było zdumiewające – nie broniła bynajmniej interesów reżimowych neozwiązków. Artykuł opublikowany w „TL” potwierdzał, że interpretacja przewodniczącego zarządu koszalińskich neozwiązków nie była warta funta kłaków. Wyjaśnienia Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratury Generalnej, o których była w nim mowa, nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości , że „pobieranie takich opłat jest sprzeczne z obowiązującymi w naszym kraju przepisami w sprawie bezpłatnego leczenia”. Okazało się, że Prokurator Generalny wystąpił do Sądu Wojewódzkiego w Warszawie o „uznanie uchwały Rady Reprezentantów Federacji Zakładowych Reprezentacji Związkowych Pracowników Przemysłu Metalowego i Elektromaszynowego „Metalowcy” w Warszawie za rażąco sprzeczną z prawem” (podkreślenie moje) oraz o „niezwłoczne dostosowanie sposobu rozdziału skierowań sanatoryjnych do obowiązujących przepisów”.

        Prokurator zdecydował się na tak drastyczne posunięcie, ponieważ „Rada Reprezentantów” dostała małpiego rozumu i za nic nie chciała zrezygnować z przywilejów, które prawem kaduka sama sobie przyznała, mimo wyraźnych sugestii prokuratury kierowanych do OPZZ, by zmienić to stanowisko. Okazało się więc, że demoralizowanie neozwiązków poprzez przyznawanie im różnych przywilejów z rażącym naruszeniem prawa, np. oddanie im do dyspozycji pochodzących ze składek pieniędzy ukradzionych „Solidarności”, czy równie bezprawne przyznanie im wyłącznego prawa do wczasów w NRD i Czechosłowacji, osiągnęło łatwy do przewidzenia skutek. Oto neozwiązki zostały zdemoralizowane do tego stopnia, że przestały się słuchać swoich mocodawców, którzy chcieli je przywołać do porządku, i trzeba było kierować sprawę do sądu!

        Interesująca była konkluzja zawarta w artykule opublikowanym w „TL”, bo pokrywała się z interpretacją przedstawioną w uchwale mojej rady pracowniczej i dlatego zacytuję ją w całości. „Prawo nie czyni różnicy między pracownikami, emerytami i rencistami będącymi członkami związków a tymi, którzy nie znajdują się w ich szeregach. Nikt nie może ponosić żadnych ujemnych skutków z tym związanych. Albowiem związki zawodowe zobowiązane są do reprezentowania i obrony praw i interesów wszystkich pracowników, emerytów i rencistów, do troski o warunki ich życia, obejmujące również szansę bezpłatnego leczenia – bez względu na przynależność związkową”. Już następnego dnia po opublikowaniu tego artykułu w „TL” wysłałem jego kserokopię neozwiązkom w Koszalinie w odpowiedzi na ich pokrętne wyjaśnienia.

  
Cdn.

Pradziadek
O mnie Pradziadek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości